Przejdź do głównej zawartości

"Być szczęśliwym na Alasce" - Rafael Santandreu






"Być szczęśliwym na Alasce" to jedna z dwóch książek ogólnorozwojowych - psychologicznych, jakie udało mi się kiedykolwiek przeczytać. Po tę pozycję sięgnęłam za pośrednictwem Eweliny Mierzwińskiej, która opublikowała jej zdjęcie na swoim instagramowym profilu. Początkowo zafascynowała mnie sama okładka, którą uważam za jedną z najsłodszych i najpiękniejszych, jakie widziałam. Kolejną rzeczą, która skłoniła mnie do tego, aby po 5-ciu minutach zamówić tę pozycję był tekst na okładce: "silny umysł odporny na życiową niezgodę". Od razu pomyślałam: "super! Idealne na dla mnie - studentki, która dopiero wchodzi w dorosłe życie i uczy się tego iż życie to nie jest historia z najpiękniejszej książki, mimo że bardzo by tego chciała." Ponad to było to w dniu, w którym napisałam egzamin z psychologii i perspektywa pójścia za psychologicznym ciosem bardzo mnie zachęciła. 

Takim oto sposobem książka trafiła w moje ręce. 

Mimo faktu, że na początku byłam bardzo podekscytowana przeczytaniem tej pozycji, po pierwszych stronach zaczęłam wątpić, czy to na pewno dla mnie. Wiedziałam oczywiście o czym traktuje - psychologia poznawcza, terapia kognitywna i efekty jakie może przynieść odpowiednie nastawienie do życia codziennego, problemów oraz niepowodzeń. Nie spodziewałam się jednak takiego podejścia autora. Wyglądało ono mniej więcej tak: "w sumie nic nie przeszkadza nam w byciu szczęśliwym. moglibyśmy cieszyć się życiem nawet gdybyśmy byli sparaliżowanie, w więzieniu, samotni i wiedzący, że tak na dobrą sprawę nasze życie może skończyć się w każdej chwili. Nie potrzebujemy niczego do bycia szczęśliwymi - nawet w skrajnym niedostatku jesteśmy w stanie rozwijać się i czynić nasze i innych życie bardzo wartościowym."

Zazwyczaj trafiałam na osoby, które miały duży problem z każdą błahostką, a idąc za twierdzeniem "z kim przystajesz, taki się stajesz", sama zaczęłam czepiać się o wszystko i wręcz wymyślać problemy na siłę. Z tego względu nie byłam początkowo w stanie zakodować tak radykalnego sposobu myślenia. 

Nie mniej jednak nie zraziłam się do dalszej lektury. I chwała mi za to. 

W dalszej części książki autor po kolei omawia różne propozycje na uczynienie swojego życia lepszym. Na przykład bardzo istotne dla mnie sposoby na zlikwidowanie bezsensownych zapychaczy czasu! Też tak macie, że siadacie przed laptopem, lub bierzecie do ręki telefon tylko po to, żeby skrolować fejsa? Ja łapię się na tym bardzo często! No, łapałam... Teraz zdarza mi się to dużo rzadziej, ponieważ zrozumiałam dlaczego to robię. I nie zepsuję Wam lektury jak zdradzę jeden z powodów, dla których wykonujemy takie niepotrzebne rzeczy. Według autora próbujemy w ten sposób załatać wewnętrzną pustkę, strach przed nudą i nicnierobieniem. A przecież zamiast obserwować memy, możemy zrobić wiele bardziej wartościowych dla nas rzeczy począwszy od skończenia jakiegoś projektu, zadania, przez sprzątanie mieszkania czy pokoju a na odpoczynku i pogrążeniu się w lekturze kończąc. 

Jednym z aspektów kompozycyjnych tej książki, który absolutnie mnie zachwycił było umieszczanie krótkich historii z bardzo interesującym morałem na początku każdego rozdziału. Myślę, że najlepsze będzie przytoczenie jednej z nich w celu prezentacji o co chodzi. To chyba moja ulubiona: 

"W młodości Nasrudin codziennie przekraczał granicę, a kosze jego osła zawsze wyładowane były słomą. Trudnił się przemytem, a kiedy zbliżał się do komory celnej, pierwsze, co czynił, było wyznanie:
-Nazywam się Nasrudin i jestem przemytnikiem.
Celnicy zrewidowali go raz i drugi. Sprawdzili ubranie i bagaż: wbijali bagnet w słomę, zanurzali ją w wodzie, nawet raz podpalili, żeby zobaczyć, czy nic tam nie zostało ukryte. Ale nigdy nic nie znaleźli.
W tym czasie majątek Nasrudina nie przestawał się powiększać. Kiedy w końcu został mułłą, wysłano go do odległej wsi i na zawsze skończył z przemytem.
Pewnego dnia w tym odległym zakątku znalazł się jeden z celników z czasów jego młodości. Nie mógł się oprzeć pokusie zapytania:
-Teraz możesz mi już powiedzieć, Nasrudinie: co takiego przemycałeś, skoro nigdy nie mogliśmy niczego znaleźć?
-Osły - odparł mędrzec. "

Myślę, że to będzie dobrym podsumowaniem tego posta. Równocześnie zostawiam Was z przemyśleniami na temat tekstu oraz gorąco zachęcam do przeczytania "Być szczęśliwym na Alasce" w całości.

Pozdrawiam
Nergo Rumba

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Wilk, który nigdy nie śpi" - Walter Hansen (Recenzja gościnna)

Tym razem coś odrobinę innego niż zwykle. Choć nadal będzie to recenzja to nie napisałam jej ja. W związku z wykonywaniem zadania z próby na stopień przewodnika, dh Kacper postanowił napisać recenzję książki "Wilk, który nigdy nie śpi" jako gościnny wpis na moim blogu. Także zapraszam gorąco do zapoznania się z jego debiutem! :D  "Wilk, który nigdy nie śpi" Walter'a Hansen'a to powieść biograficzna, opowiadająca o życiu założyciela scouting'u - Roberta Baden-Powell'a. Nie ulega wątpliwości, iż jest to pozycja obowiązkowa dla każdego harcerza, a już na pewno potężna dawka inspiracji dla drużynowych, chcących zapoznać swoich podopiecznych z postacią B-P.  To, co zachęca do przeczytania tej pozycji to wartka akcja i styl podobny do powieści przygodowej. Nie przypomina ona bowiem typowej biografii. Jest raczej zbiorem najważniejszych, najciekawszych momentów z życia Baden-Powell'a. Dużym plusem jest również to, jak książka "wciąga...

"Gra" - Krystyna Kuhn

    Gdy tylko szczęśliwie dobrnęłam do końca "Gildii Magów", mogłam bezkarnie zabrać się za tym razem cieniutką książkę pt. "Gra" czyli tom I cyklu "Dolina" autorstwa Krystyny Kuhn. Lekturę tę kupiłam przez przypadek. Będąc na niezaplanowanych zakupach w Matrasie moją uwagę przykuł pokaźnych rozmiarów stół z książkami na promocji do -70%! Więc grzechem byłoby nie zaglądnąć a co dopiero oprzeć się kupieniu czegokolwiek. I właśnie w taki sposób po godzinie wypatrywania czegoś ciekawego znalazłam "Grę". Kosztowała mnie całe 6,50, co tym bardziej mnie ucieszyło.       Osobiście po przeczytaniu opisu założyłam z góry, że będzie to typowa opowieść o (i tutaj następuj skrót fabuły): Jest sobie typowa imprezowa, wyluzowana dziewczyna, która dodatkowo posiada wybitnie kujoński umysł. Pewnego dnia przyjeżdża do college'u Grace, położonego w pozornie pięknej i spokojnej dolinie. Przychodzi na imprezę, na której ktoś ginie i pociąga to za sob...

"Katastrofa" - Krystyna Kuhn

      Zupełne szaleństwo! Zamiast się uczyć więcej i więcej (bo przecież jestem w liceum nr. VII! trzeba się uczyć nawet, jeśli nie ma na co!) postanowiłam po zakończeniu "Jedz, módl się, kochaj",  przeczytać "Katastrofę" Krystyny Kuhn. Książka ta leżała u mnie na półce i wręcz słyszałam, jak nieraz mówiła takim cieniutkim głosikiem: "Przeczytaj mnie!" lub "Ja tu tylko czekam, żebyś mnie przeczytała!"I jak wzięłam ją do ręki, to skończyłam autentycznie w jeden dzień.      Książka wciągnęła mnie na maxa i może nie jest to szczyt literatury, nic bardzo ambitnego, twórczego czy edukacyjnego, ale przeczytanie jej dało mi tyle radości i taką motywację do sięgania po książki nawet w przypadku braku czasu, że teraz aż chce mi się czytać.       Co prawda ja sobie trochę pozwalam w tym momencie na lekkie gloryfikowanie tejże lektury, bo  w sumie czemu nie, ale jest kilka rzeczy, które mogłyby wypaść lepiej. W tej częśc...