Czy to wielki powrót recenzji książek? Otóż... Nie wiem! Ostatnimi czasy zdałam sobie sprawę z tego, jak studia skutecznie zabierają czas na czytanie nienaukowej literatury. Może to dlatego, że stęskniłam się za dzieleniem się z kimś moją opinią, a może po prostu to, że mam jutro obronę i totalnie nie chce mi się czytać kolejny raz mojej nudnej pracy? A tak naprawdę to pewnie oba powody są dobre do opublikowania recenzji bardzo lekkiej, wakacyjnej książki!
Okay... Nie jest to wakacyjna książka, kłamałam. Tatuażystę z Auschwitz autorstwa Heather Morris czytałam już jakiś czas temu ale bardzo chciałam coś o niej napisać, aby trochę przypomnieć sobie co się działo, ponieważ niedawno kupiłam w końcu kolejną część historii, czyli "Podróż Cilki" pióra tej samej autorki.
Zauważyłam, że moje preferencje książkowe uległy dość dużej zmianie. Nie wiem czy to już dorosłość, której każdego dnia staram się uciekać, ale zdecydowanie bardziej niż młodzieżówki i fantastyka (po które mimo wszystko nadal sięgam, żeby zresetować mózg) zaczęły mnie interesować pozycje z dziedziny psychologii, reportaże czy literatura historyczna/biograficzna. I ta książka kwalifikuje się do ostatniej z wymienionych kategorii. Poniekąd.
Już na początku autorka zaznacza, że generalnie powieść jest fikcją literacką, choć powstała w oparciu o prawdziwą historię tytułowego tatuażysty - Lalego, czy jak kto woli Ludwiga Eisenberga. Historia zaczyna się w momencie, kiedy w kwietniu 1942 roku 26-letni wówczas Lale trafia do obozu Auschwitz razem z grupą innych więźniów. Dzięki swojemu talentowi do języków dosyć szybko okazuje się, że może być całkiem "przydatnym więźniem" i tak zaczyna się jego nowa praca, polegająca na tatuowaniu przybywającym do obozu więźniom numerów na przedramieniu.
Pewnego dnia w oko wpada mu nieznajoma dziewczyna - Gita, która przyjechała do obozu którymś z kolei transportem. I określenie "wpada w oko" jest tu jak najbardziej na miejscu, ponieważ wystarczy jedno spojrzenie w oczy dziewczyny, żeby nasz protagonista już wiedział, że to jest TO! Fantastycznie, prawda? Mam nadzieję, że to jest akurat ten "fikcyjny" element powieści, ponieważ w odbiorze było to dla mnie tak nierealne i po prostu dziwne, że zaważyło na moim późniejszym przeżywaniu tej relacji.
Trzeba też przyznać, że mógł zawinić styl pisania autorki. Chodzi mi o to, że książka jest napisana bardzo konkretnie. Nie znajdziecie w niej zbędnych opisów przyrody, przeżyć i niekończących się dialogów o pierdołach. Akcja goni akcję, co teoretycznie by mi nie przeszkadzało, gdyby nie to, że było tak od pierwszej strony. Wygląda na to, że chyba jednak potrzebuję trochę głębszego nakreślenia chociażby osobowości bohaterów na początku powieście, żeby móc poczuć klimat i osadzić się w sytuacji, w jakiej się znajdujemy. Tutaj tego nie było i z tego względu przez większą część książki czułam się jakbym czytała suchą relację z jakiegoś wydarzenia. I pewnie jest to również zasługa narracji, która realizowana jest w czasie teraźniejszym, co powinno pomóc nam się poczuć, jakbyśmy towarzyszyli bohaterowi właśnie w tej sekundzie.
Nie mniej jednak, pod koniec, gdy akcja zaczęła się jeszcze bardziej zagęszczać, ponieważ, jak może wiemy z historii, w obozie zaczęły dziać się naprawdę konkretne zmiany, w końcu poczułam ten klimat. Przestała mi przeszkadzać uboga, trochę niestandardowa, jak na moje doświadczenia, narracja i nawet pokuszę się o stwierdzenie, że odrobinę zżyłam się z bohaterami.
Nie mogę powiedzieć, że ta opowieść zmieniła moje życie, albo przyprawiła mnie o jakieś niesamowite emocje, ale była całkiem dobra. Ta nierozwiązłość (jeśli istnieje takie słowo) spowodowała, że czytało się ją w błyskawicznym tempie. I chociaż bardziej niż sama opowieść urzekło i rozkleiło mnie postscriptum, to poleciłabym ją przeczytać jako coś o poważnej tematyce, ale jednak lekkiego do popołudniowej kawy. Bo czemu nie...
Moja ocena to takie dosyć mocne 3/5.
Julia

Chciałem znaleźć do Ciebie e-maila, ale jestem skazany na napisanie tutaj.
OdpowiedzUsuńStudia zabierają ogrom czasu, co także doświadczyłem ostatnimi czasy, dlatego chciałem podrzucić pomysł na kolejny post, na podstawie nie całej powieści, a krótkiego fragmentu, max 3h czytania. Podsyłam źródło:
https://zrzutka.pl/z/zmartwychwstali
Gdybyś chciała dopytać o więcej, mój email to dgpozniak@gmail.com
Pozdrawiam ciepło :)
Chciałem znaleźć do Ciebie e-maila, ale jestem skazany na napisanie tutaj.
OdpowiedzUsuńStudia zabierają ogrom czasu, co także doświadczyłem ostatnimi czasy, dlatego chciałem podrzucić pomysł na kolejny post, na podstawie nie całej powieści, a krótkiego fragmentu, max 3h czytania. Podsyłam źródło:
https://zrzutka.pl/z/zmartwychwstali
Gdybyś chciała dopytać o więcej, mój email to dgpozniak@gmail.com
Pozdrawiam ciepło :)