Przejdź do głównej zawartości

"Moje serce należy do ciebie" - Alessio Puleo.

Słowo o książce „Moje serce należy do ciebie” autorstwa Alessio Puleo.

Słowo to nie będzie jednak pozytywne, jak bym chciała.

Od początku…

Siedząc w pracy natknęłam się na ten tytuł, stwierdziłam, że będzie to idealna książka obyczajowa, typowe young adult. Coś lekkiego do poczytania na wyjeździe. Coś, przy czym można sobie dobrze popłakać, utożsamić się z bohaterami, poczuć jakieś emocje. Dla stworzenia kontrastu z plażą, leżakiem i lśniącym jeziorem.
Niestety jeszcze nigdy nie spotkałam się z takim shitem! Tak wiem, ktoś może powiedzieć, że przesadzam, ale użycie tego słowa jest całkowicie uzasadnione! Robiąc szczegółową analizę tego wątpliwego „dzieła”, doszłam do kilku wniosków, z którymi bardzo chętnie podzielę się z potencjalnymi odbiorcami.  Pozwolę je sobie nawet wypunktować, aby były czytelne dla WSZYSTKICH.

1.       DREWNO ZAMIAST BOHATERÓW.

Dawno nie spotkałam się z książką, podczas czytania której nie utożsamiłam się z ani jednym bohaterem. Jest to dziwne, bo nigdy nie mam z tym problemów, zważywszy na mój brak trudności z wcielaniem się w różne postaci (dzięki kilkuletnim praktykom teatralnym i prawdopodobnie większej niż inni wrażliwości).  Niestety przyczyniło się to do małych opóźnień w czytaniu, ponieważ kilka razy zirytowana odkładałam książkę, gdyż nie była dla mnie interesująca. Jednak wracałam do niej, aby coś sprawdzić…

2.       PRZEWIDYWALNOŚĆ!!!!

To właśnie ta rzecz, dzięki której dobrnęłam do końca. Szczęście w nieszczęściu, że książka nie była długa i oszczędziło mi to męczarni. Już na samym początku, kiedy odebrałam paczkę, spojrzałam na książkę i przeczytałam opis z tyłu, połączyłam go z tytułem i już wiedziałam jak wszystko się skończy. To było tak oczywiste, że tylko ameby miałyby problem z rozszyfrowaniem tej jakże zawiłej aluzji do treści. Do samego końca żyłam jeszcze w przekonaniu, że może coś mnie zaskoczy, że to nie może skończyć się w tak oczywisty sposób. A jednak… 

3.       BRAK LOGIKI Z MEDYCZNEGO PUNKTU WIDZENIA.

Główna bohaterka książki, z powodu której całe to zamieszanie – Yelenia – to osiemnastolatka, pochodząca z bardzo zamożnej rodziny. Choruje ona na jakąś niezbadaną chorobę serca, która mimo wszystko jest nieuleczalna. Dziewczyna w ciągu kilku miesięcy ma umrzeć. Mimo to, w czasie czytania nie zauważyłam u niej ŻADNYCH objawów, które miałyby wskazywać na jej ciężki stan zdrowia. Dziewczyna prowadziła normalne życie nastolatki, biegała, jeździła konno oraz wykonywała dużo innych czynności, które powinny zabić osobę, czekającą na pilny przeszczep serca, który ma uratować jej życie. Jedynymi „objawami” Yelenii były sporadyczne omdlenia, spowodowane zdenerwowaniem protagonistki. Dziwne, prawda?

4.       GŁÓWNA BOHATERKA – CZTEROLATKA W CIELE OSIEMNASTOLATKI.

Tak właśnie. Jest to oczywiście tylko moje subiektywne porównanie, ponieważ rok temu sama miałam jeszcze osiemnaście lat, piękny wiek, wszyscy chcą już być dorośli, myślą, że wiedzą wszystko najlepiej, jednak nie dotyczy to naszej protagonistki. Dotarło to do mnie już podczas czytania pierwszego rozdziału, w którym to jej ojciec po kryjomu spotyka się z lekarzem dziewczyny ( o czym ani ona, ani jej matka nie mają zielonego pojęcia) i dowiaduje się o tym, że jego córka umiera.  Oczywiście przez większość historii, sama Yelenia nie dowiaduje się o tym. Rodzina przeprowadza się do Włoch, aby tam znaleźć nowe serce dla dziewczyny, jednak oficjalną wersją, którą utrzymuje głowa rodziny jest jego nagłe przeniesienie w pracy. Rzecz jasna nasze dwie ameby (Yelenia i jej matka) niczego się nie domyślają i z dnia na dzień wyjeżdżają do Włoch.

5.       DIALOGI

Kolejna rzecz, przez którą nie mogłam wczuć się w sytuację. W tym momencie nie dam rady napisać o tym w lepszy sposób, jak po prostu przytoczyć fragment. [UWAGA SPOILER]

-Co Ci jest Giorgio? Źle się czujesz?
-Ambro, muszę ci coś powiedzieć, coś strasznego! Nie mogę już dłużej trzymać tego w tajemnicy! Widzisz, tak naprawdę nie przenieśliśmy się do Włoch z powodu moje pracy, prawdziwy powód jest znacznie poważniejszy…
-Co próbujesz mi powiedzieć?
-Posłuchaj, Ambro, musisz być silna, musisz być silna dla naszej córeczki, ona nas teraz potrzebuje, bo ona… widzisz… ona…

[w tym momencie nasza protagonistka wkracza do pokoju]

-Tato? Co mi jest? Mów! Co się ze mną dzieje?

I tak dalej i tak dalej. Następuje tu drewniana rozmowa, podczas której Yelenia dowiaduje się całej prawdy w najbardziej nienaturalny sposób, jaki można sobie wyobrazić.
Myślę, że zabierając się za pisanie podobnego dzieła, autor powinien skonsultować się z osobami, które naprawdę znalazły się w podobnej sytuacji, spróbować poczuć to co oni i uczynić całą historię bardziej zbliżoną do realiów.

6.       [18+]ŚMIESZNE SCENY EROTYCZNE.

Mam wrażenie, że sceny erotyczne, pojawiające się w książce, zostały napisane w sposób, który miał być przystępny dla przedszkolaków. Autor używa określeń typu: „Malował białym nektarem ziarnka piasku na skałach”. Widać też jakiś dziwny strach autora, przed używaniem chyba zbyt wulgarnego określenia, jakim jest słowo „majtki”. Z tego powodu  wszystkie, nawet dorosłe kobiety,  w tej powieści noszą „majteczki”. Czy tylko dla mnie wydaje się to infantylne?

Dobra, będzie tego! Na koniec chciałabym napisać jeszcze coś bardziej pozytywnego. Rozumiem cel, dla którego powstała ta książka. Nie mogę zaprzeczyć, iż jest on szczytny i ma zachęcić ludzi do podpisywania deklaracji o zgodzie na oddawanie narządów po śmierci. Jasne, jest to potrzebne i podpisuje się pod tym rękami i nogami, jako osoba zainteresowana tematem. Jednak nie sądzę, żeby dzięki tej książce cel miał zostać osiągnięty, ponieważ ktoś, kto dochodzi szczęśliwym trafem do końca, ma ochotę odciąć się od tematu i już nigdy więcej o tym nie myśleć.

Moja ocena:  2/10 mimo wszystko, za próbę podjęcia trudnego tematu i ideę, jaka przyświecała autorowi oraz cenę książki.

Pozdrawiam i lecę czytać coś, dzięki czemu zapomnę o tej pomyłce.

Nergo Rumba

Komentarze

  1. Negatywna recenzja! Przewrotnie powiem - cieszę się i dziękuję za ostrzeżenie. Wreszcie mogę z czystym sumieniem napisać, że książki nie zapisuję, a wyrzucam tytuł z pamięci. ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

"Wilk, który nigdy nie śpi" - Walter Hansen (Recenzja gościnna)

Tym razem coś odrobinę innego niż zwykle. Choć nadal będzie to recenzja to nie napisałam jej ja. W związku z wykonywaniem zadania z próby na stopień przewodnika, dh Kacper postanowił napisać recenzję książki "Wilk, który nigdy nie śpi" jako gościnny wpis na moim blogu. Także zapraszam gorąco do zapoznania się z jego debiutem! :D  "Wilk, który nigdy nie śpi" Walter'a Hansen'a to powieść biograficzna, opowiadająca o życiu założyciela scouting'u - Roberta Baden-Powell'a. Nie ulega wątpliwości, iż jest to pozycja obowiązkowa dla każdego harcerza, a już na pewno potężna dawka inspiracji dla drużynowych, chcących zapoznać swoich podopiecznych z postacią B-P.  To, co zachęca do przeczytania tej pozycji to wartka akcja i styl podobny do powieści przygodowej. Nie przypomina ona bowiem typowej biografii. Jest raczej zbiorem najważniejszych, najciekawszych momentów z życia Baden-Powell'a. Dużym plusem jest również to, jak książka "wciąga...

"Gra" - Krystyna Kuhn

    Gdy tylko szczęśliwie dobrnęłam do końca "Gildii Magów", mogłam bezkarnie zabrać się za tym razem cieniutką książkę pt. "Gra" czyli tom I cyklu "Dolina" autorstwa Krystyny Kuhn. Lekturę tę kupiłam przez przypadek. Będąc na niezaplanowanych zakupach w Matrasie moją uwagę przykuł pokaźnych rozmiarów stół z książkami na promocji do -70%! Więc grzechem byłoby nie zaglądnąć a co dopiero oprzeć się kupieniu czegokolwiek. I właśnie w taki sposób po godzinie wypatrywania czegoś ciekawego znalazłam "Grę". Kosztowała mnie całe 6,50, co tym bardziej mnie ucieszyło.       Osobiście po przeczytaniu opisu założyłam z góry, że będzie to typowa opowieść o (i tutaj następuj skrót fabuły): Jest sobie typowa imprezowa, wyluzowana dziewczyna, która dodatkowo posiada wybitnie kujoński umysł. Pewnego dnia przyjeżdża do college'u Grace, położonego w pozornie pięknej i spokojnej dolinie. Przychodzi na imprezę, na której ktoś ginie i pociąga to za sob...

"Katastrofa" - Krystyna Kuhn

      Zupełne szaleństwo! Zamiast się uczyć więcej i więcej (bo przecież jestem w liceum nr. VII! trzeba się uczyć nawet, jeśli nie ma na co!) postanowiłam po zakończeniu "Jedz, módl się, kochaj",  przeczytać "Katastrofę" Krystyny Kuhn. Książka ta leżała u mnie na półce i wręcz słyszałam, jak nieraz mówiła takim cieniutkim głosikiem: "Przeczytaj mnie!" lub "Ja tu tylko czekam, żebyś mnie przeczytała!"I jak wzięłam ją do ręki, to skończyłam autentycznie w jeden dzień.      Książka wciągnęła mnie na maxa i może nie jest to szczyt literatury, nic bardzo ambitnego, twórczego czy edukacyjnego, ale przeczytanie jej dało mi tyle radości i taką motywację do sięgania po książki nawet w przypadku braku czasu, że teraz aż chce mi się czytać.       Co prawda ja sobie trochę pozwalam w tym momencie na lekkie gloryfikowanie tejże lektury, bo  w sumie czemu nie, ale jest kilka rzeczy, które mogłyby wypaść lepiej. W tej częśc...