Słowem wstępu: jestem pogrążona w totalnym i wielkim smutku, ponieważ bardzo nie chciałam kończyć tej książki! "Czas żniw" czyli książka, o której słyszałam wszędzie tak dużo, że oczywiście kupiłam ją jak najszybciej czyli już w wakacje (Dlaczego nie przeczytałam jej wcześniej niż w listopadzie? o.O). Nabyłam wtedy dużo więcej pozycji, więc zajęłam się wtedy innymi, na które byłam bardziej napalona i nie żałuję, ale bardzo się dziwię, że to nie "Czas żniw" wtedy pochłonął mój czas. Książka jest wydana przez wydawnictwo, z którym współpracuję - Sine Qua Non - jednak ta recenzja nie jest jej owocem, gdyż pozycję tę kupiłam na własną rękę jeszcze zanim założyłam blog i zaczęłam zagłębiać się w tę cała książkową sieć blogerów, vlogerów, itp. Niemniej jednak jeśli idzie o sprawy związane z wydaniem, to chciałabym tylko napomknąć o nieczęstych, ale nadal pojawiających się błędach. Takie typowe literówki, polegające często na zamianie ...